Ta strona używa plików Cookie. Korzystając z tej strony zgadzasz się na umieszczenie tych plików na twoim urządzeniu
Język polskiJęzyk polski
pin ul. św Jacka 16, 30-364 Kraków
clock

Sekretariat czynny:
9:00 -12:00 | 14:00 -17:30 | 18:00 -19:00

pinclockphonemailmail

ul. św Jacka 16, 30-364 Kraków

Sekretariat: 9:00 -12:00 | 14:30 -17:30 | 18:00 -19:00

Strona główna

 

up-arrow

Dotknął, oczyścił i wprowadził do Miasta Świętego!

Dotknął, oczyścił i wprowadził do Miasta Świętego!
homilia - VI Niedziela Zwykła (rok B), 15 lutego 2015 r.
Kpł 13, 1-2. 45-46; Ps 32, 1-2.5.1.11; 1 Kor 10, 31 - 11, 1; Mk 1, 40-45

Dzisiejsze pierwsze czytanie stanowią cztery wersy zaczerpnięte z trzynastego rozdziału Księgi Kapłańskiej. W tym rozdziale znajdziemy opis procedury, którą należało zachować w celu stwierdzenia, czy ktoś jest chory na trąd czy też nie. Ze zrozumiałych względów miała ona służyć szybkiemu rozpoznaniu początków choroby. Niestety, nie znajdziemy w tym rozdziale wskazówek co do leczenia choroby, a jedynie wytyczne co do odłączenia chorego od innych ludzi, zapewne w celu zmniejszenia niebezpieczeństwa rozszerzania się choroby. Kapłan, do którego udawał się człowiek, mógł więc co najwyżej dać dramatyczną diagnozę: „Trędowaty! Nieczysty”. Nie mógł natomiast przepisać żadnego lekarstwa ani wyleczyć chorego. Mógł jedynie stwierdzić chorobę lub jej brak. Trąd to symbol grzechu, możemy więc powiedzieć, że to, co mógł uczynić kapłan Starego Testamentu to jedynie zdiagnozować grzech. Nie mógł grzechu odpuścić, mógł go tylko nazwać. Św. Paweł w liście do Rzymian napisze: „przez Prawo [Mojżesza] bowiem jest tylko większa znajomość grzechu” (Rz 3, 20; por. Rz 7, 7). Sytuacja diametralnie się zmieniła w momencie przyjścia na świat Syna Bożego, który jest nowym Mojżeszem: „Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa [nowego Mojżesza]” - słyszymy w prologu Janowej Ewangelii (J 1, 17). Jezus, kapłan Nowego Przymierza, może nie tylko diagnozować trąd i grzech, ale ma władzę oczyszczać z trądu i grzechu. Drodzy, to bardzo ważna prawda, że Słowo Boga, którym się modlimy, nie tylko prześwietla, ale również leczy; a na rekolekcjach nie chodzi o prowadzenie jedynie refleksji nad swoją historią czy aktualnym postępowaniem, ale chodzi przede wszystkim o to, by z tym, co odkrywamy przyjść do Jezusa, chodzi o spotkanie i serdeczną rozmowę z Lekarzem, ze Zbawicielem. Prześwietlanie się i to częste promieniami rentgenowskimi nie tylko nie leczy, ale może szkodzić. To samo mogłoby dotyczyć przyglądaniu się sobie w świetle przykazań Bożych bez spotkania z Bogiem przykazań. Przypomniał o tym św. Jan Paweł II w liście do kapłanów na Wielki Czwartek 2002 r.: „W sakramencie, zanim dojdzie do spotkania z «przykazaniami Bożymi», następuje spotkanie w Jezusie z «Bogiem przykazań»” (nr 7).

Tu i teraz słuchamy fragmentu Ewangelii o spotkaniu Jezusa z trędowatym mając przed oczami obraz Rembrandta „Powrót syna marnotrawnego”. Trudno się do niego nie odwołać. Przede wszystkim dlatego, że tylko św. Marek - nie zrobią tego ani św. Mateusz ani św. Łukasz - opowiadając uzdrowienie trędowatego napisał, że Jezus uczynił to „zdjęty litością”. Św. Marek użył tu tego samego czasownika greckiego, którym w Ewangelii Łukaszowej opisane jest poruszenie serca ojca miłosiernego widzącego z daleka wracającego syna marnotrawnego, a który tam zostanie przetłumaczony: „wzruszył się głęboko”. Jezus uzdrawiający trędowatego objawia więc Ojca, który wzrusza się głęboko widząc ukochane dziecko pokryte trądem grzechu. Jezus, Syn Ojca, jest zdjęty litością, jak Ojciec. Wpatrując się w syna i ojca na obrazie Rembranta kontemplujmy spotkanie trędowatego i Jezusa. „Pewnego dnia przyszedł do Jezusa trędowaty i upadając na kolana prosił Go”. Jeszcze brzmią w nas słowa Księgi Kapłańskiej: „będzie miał rozerwane szaty, włosy w nieładzie, brodę zasłoniętą” (Kpł 13, 45). Syn na obrazie Rembrandta nie ma tuniki, nie ma wierzchniej szaty. Czerwona tunika ojca kontrastuje z żółto-brązową spodnią szatą syna, ta szata mu jeszcze została. Ta wewnętrzna szata syna to brudne łachmany - symbol życia dzielonego ze świniami. Trędowaty miał włosy w nieładzie, a syn z obrazu Rembrandta ma ogoloną głowę, jak ktoś pozbawiony indywidualności. Jezus zdjęty litością „wyciągnął rękę, dotknął go”, a ręce ojca na obrazie „spoczywają na ramionach marnotrawnego”. Dotyk Jezusa oczyszcza i sprawia nowość życia. Uścisk ojca przywraca życie - rodzi syna do nowego życia. H. Nouwen zobaczył w ogolonej głowie syna głowę nowonarodzonego dziecka, które wróciło do łona matki.

Ewangelia dzisiejsza jednak podprowadza nas pod pewien paradoks. Uświadomiłem to sobie sięgając po jeden z komentarzy. Nie ma czegoś takiego jak „tania łaska”. Uzdrowienie z trądu grzechu to „droga łaska”. Ono jest okupione ofiarą Jezusa. Otóż, zgodnie z poleceniem Księgi Kapłańskiej trędowaty miał przebywać „w odosobnieniu”, miał mieszkać poza obozem. I taki jest punkt wyjścia tej Ewangelii. Trędowaty najpierw złamał zakaz wchodzenia do miasta wynikający z Prawa Mojżeszowego, a potem złamał zakaz opowiadania o tym, co się stało, dany przez Jezusa. Skutek jest taki, że „Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych”. I to jest punkt dojścia Ewangelii. Trędowaty i Jezus zamienili się miejscami. Trędowaty wszedł do miasta, a Jezus jest zmuszony - właśnie wtedy gdy uzdrowiony z trądu z radości nie przestaje mówić o tym co go spotkało - miasto opuścić. Teraz to Jezus przebywa w odosobnieniu, czyli tam, gdzie zwykle byli trędowaci. Jezus dotknął trędowatego, więc według Prawa Mojżesza (a przecież tego Prawa nie zniósł) teraz on był nieczysty i musiał żyć z dala od wszystkich. Jezus wziął więc na siebie nasz trąd, aby nas oczyścić, abyśmy mogli wrócić do wspólnoty z Bogiem, z sobą i bliźnimi. Dotknięcie trędowatego nie byłą „tanią łaską”, nie było łaską, która nic nie kosztuje. Nasze oczyszczenie i zbawienie jest kosztowną łaską. Ponieważ my żyjemy w odosobnieniu Jezus wchodzi w odosobnienie Krzyża, by nas przyprowadzić i włączyć na nowo do wspólnoty. Dotknięcie Jezusa nie było dotknięciem przez rękawiczkę, nie było sterylne. Przyszło mi na myśl włoskie słowo „sterile”, które znaczyć zarówno „sterylnie czyste, bez zarazków”, ale również „bezpłodne”. Gdyby dotknięcie Jezusa było „sterylne”, byłoby też „bezpłodne”, ale właśnie dlatego, że nie było „sterylne”, ponieważ było dotknięciem ciała ciałem, stało się płodne. Jezus wziął na siebie konsekwencje naszego grzechu, „śmiertelnie zakażony wirusem trądu” umarł w odosobnieniu Krzyża, a zmartwychwstając zwyciężył trąd-grzech, zwyciężył śmierć, przywrócił nam życie, wyprowadził nas z odosobnienia i wprowadził na nowo do Miasta Świętego, do domu Ojca niebieskiego. Dlaczego nasz kontakt z Bogiem i nasze modlitwy pozostają czasem takie „bezpłodne”? Może dlatego, że są „sterylne”? Bo czasem nasze nieczyste miejsca owijamy taką pobożną folią, próbujemy sami się nieco podleczyć czy doprowadzić do porządku, a nie pozwalamy, aby Jezus dotknął tych miejsc w nas i to wziął na siebie. Prośmy o tę ufność, która pozwoli Jezusowi dotknąć naszego realnego życia i je oczyścić.

Może warto na zakończenie przytoczyć intuicję, do której doszedł Henry Nouwen kontemplując obraz Rembradta: „przybliżam się już do misterium, że właśnie Jezus stał się synem marnotrawnym dla naszego zbawienia. Opuścił dom Ojca niebieskiego, udał się do dalekiego kraju, zostawił wszystko, co miał, i wrócił ze swym krzyżem do domu Ojca. Wszystko to uczynił, nie jako syn zbuntowany, ale jako syn posłuszny; oddał się na służbę, aby przyprowadzić na nowo do domu wszystkie zagubione dzieci Boże”. Jezus, ukrzyżowany wśród bandytów, jak ktoś pozbawiony indywidualności. Zmasakrowany i ukrzyżowany, ale trzeciego dnia wrócił do życia - zmartwychwstał. „Jezus jest marnotrawnym synem (…), który rozdał wszystko to, co Ojciec Mu powierzył, abym mógł być jak On i wrócić z Nim do domu Ojca (…) Nie ma innej drogi do Boga, jak tylko ta, którą przeszedł Jezus”. A cytowany przez Nouwena, Pierre-Marie Delfieux, założyciel Jerozolimskich Wspólnot Monastycznych, tak wyobrażał sobie spotkanie Ojca niebieskiego i Syna po Jego wniebowstąpieniu: „Wówczas w milczeniu patrząc na swojego Syna i resztę swoich dzieci, Ojciec powie do sług: «Szybko! Przynieście najlepszą tunikę i włóżcie na Niego; włóżcie Mu pierścień na palec i sandały na nogi; jedzmy i świętujmy! ponieważ moje dzieci, które, jak wiecie, były umarłe, wróciły do życia; zaginęły i zostały odnalezione! Mój Syn marnotrawny przyprowadził je z powrotem». Wówczas wszyscy rozpoczęli świętować ubrani w długie tuniki, obmyte we Krwi Baranka”. Obyśmy się dali Jezusowi, Zbawicielowi świata, dotknąć, oczyścić i doprowadzić do Miasta Świętego, czyli domu Ojca!

Piotr Szyrszeń SDS