Ta strona używa plików Cookie. Korzystając z tej strony zgadzasz się na umieszczenie tych plików na twoim urządzeniu
Język polskiJęzyk polski
pin ul. św Jacka 16, 30-364 Kraków
clock

Sekretariat czynny:
9:00 -12:00 | 14:00 -17:30 | 18:00 -19:00

pinclockphonemailmail

ul. św Jacka 16, 30-364 Kraków

Sekretariat: 9:00 -12:00 | 14:30 -17:30 | 18:00 -19:00

Strona główna

 

up-arrow

Jak wyzwolić hojność ukrytą na głębinach serca?

homilia – środa 11 tygodnia zwykłego, 15 czerwca 2011
2 Kor 9, 6-11; Ps 112, 1-2.3-4.9;  Mt 6, 1-6.16-18
Czytając święte teksty dzisiejszej Liturgii po raz kolejny przeżyłem wewnętrzne doświadczenie i przekonanie, że Słowo Boże daje nam program życia. Również nam, którzy kończymy rekolekcje, Słowo ukazuje dalszą drogę dając wskazówkę jak żyć, pokazuje, jak kontynuować w nas to, co rozbudziło czy rozpaliło w nas w tych dniach. Sięgnijmy do pierwszego dzisiejszego czytania zaczerpniętego z drugiego listu świętego Pawła do Koryntian. Warto przypomnieć, że Paweł miał duże kłopoty z koryncką wspólnotą chrześcijańską. W Koryncie – mieście dużym, zamożnym, ale również bardzo rozpustnym – nie było łatwo być chrześcijaninem. Korynt to było miasto grzechu. Jednak nie ten problem jest w tym momencie najistotniejszy, chociaż wspólnota w wielu wypadkach nie potrafiła się obronić przed grzechami miasta. Problemem jest grzech, który wdarł się w sam środek wspólnoty: wewnętrzne konflikty, które targają wspólnotą. A Paweł za to „obrywa”. Tak to już jest, że kiedy ludzie chcą „rozwiązać” problemy nie rozwiązując ich we własnym sercu, przerzucają te problemy na innych. Paweł stawia czoła problemom i reakcjom wspólnoty. Jest mężny i mówi wprost o tym, co dzieje się we wspólnocie. Pisze pierwszy list, który – jak się dowiaduje – nie pomógł. Słowo Boże ma czas, czeka na ludzkie nawrócenie. Wtedy Paweł pisze drugi list (niektórzy mówią, że ten list się zagubił), pisze go „we łzach”, stąd list ten bywa nazywany „listem pisanym we łzach”: Apostoł pisząc płacze nad swoim ludem, bo ten lud został choć nawiedzony łaską Bożą, jednak się nie nawraca. Członkowie korynckiej wspólnoty wciąż się kłócą. Wtedy Paweł pisze kolejny list, znany nam jako drugi list do Koryntian.

Dziewiąty rozdział drugiego listu do Koryntian wydaje mi się niezwykły. Paweł sięga w nim bowiem do takiej pedagogii, która może pomóc wspólnocie wyjść z problemu. Wiemy, że kiedy we wspólnocie pojawiają się wewnętrzne napięcia i kłótnie, wspólnota i my sami potrafimy być czasem bardzo skupieni na sobie; tak, że wydaje się nam, że nasze problemy to problemy całego miasta, całego świata. Zwłaszcza my, członkowie wspólnot zamkniętych, mamy tę szczególną zdolność, by z małych spraw robić wielkie problemy. Gdyby ktoś z zewnątrz posłuchał, z czym mamy problemy, uśmiałby się czasem i to bardzo. Nie mamy często dystansu do swoich problemów. Św. Paweł stykając się z problemami wspólnoty korynckiej czyni coś niezwykłego. Mówi bowiem: „Słuchajcie! Jest taka wspólnota, która potrzebuje pomocy. Jest to wspólnota w Jerozolimie. Oni naprawdę mają problemy. Cierpią głód”. Następnie apostoł Paweł proponuje zbiórkę materialną z przeznaczeniem dla wspólnoty chrześcijańskiej w Jerozolimie. Oczywiście, pierwszym i zasadniczym celem zbiórki był ten, by wspomóc potrzebującą wspólnotę jerozolimską. Wydaje się jednak, że dzięki temu św. Paweł pragnął osiągnąć jeszcze drugi cel. Terapeutycznym rozwiązaniem konfliktu wewnątrz wspólnoty w Koryncie było to, by przestała się ona zajmować jedynie sobą, a zaczęła dobrze zajmować się innymi, żeby zobaczyła, że inni cierpią, że inni przeżywają prawdziwie problemy i trudności. Czyniąc taki krok Paweł budzi hojność serca wspólnoty; budzi tę hojność, która w nich jest. Apostoł okazuje się człowiekiem wielkiej miłości i mądrości. Potrafi zobaczyć ludzi nie tylko kłócących się, nie tylko biednych czy nieradzących sobie z problemami, ale potrafi zobaczyć w nich także dobro, które można i trzeba uruchomić. Oto prawdziwie pedagogiczne podejście.

Takiej pedagogii doświadczaliśmy w tych dniach ze strony Boga. Kiedy przyjeżdżamy na rekolekcje i próbujemy „przedrzeć się” przez nasze serce, to wydaje się nam ono być jednym wielkim problemem. Bóg natomiast po pewnym czasie pokazuje nam, że głęboko w naszym sercu jest wiele dobra. Trzeba oczywiście nazwać po imieniu to wszystko, co przeszkadza ujawnić się temu dobru. Trzeba stanąć w prawdzie wobec swojego serca, by nie być naiwnym. Bóg natomiast pokazuje nam wtedy coś więcej mówiąc: „Spojrzyj głębiej, bo na głębinach Twojego serca jest wielkie pragnienie Boga, wielkie pragnienie miłości”. Wydaje się, że w tym rekolekcyjnym czasie przeżyliśmy coś podobnego do doświadczenia chrześcijańskiej gminy w Koryncie. Bóg pisał w nas list – list do naszych serc, być może nawet rozdzieranych różnymi konfliktami i problemami. Być może ktoś z nas jest w stanie stwierdzić dzisiaj, jak bardzo na początku był skupiony na sobie, żyjąc jedynie w swoim świecie; a Bóg otworzył jego serce zadziwiając go tym, że w nim jest tyle miłości do Boga i do drugiego człowieka, tak wiele hojności i wielkoduszności. To był jeden z najważniejszych celów tych rekolekcji. Św. Ignacemu Loyoli właśnie o to chodziło; sam to przecież przeżył w swoim życiu. W „Ćwiczeniach duchowych” kładzie on nacisk właśnie na to, by uruchomić ludzkie pragnienia. Każdą medytację zachęca rozpoczynać od modlitwy pragnień. Trzeba uruchomić pragnienia, które są w nas, ponieważ siła pragnień jest siłą naszego życia duchowego. Jeśli uruchomimy pragnienia, które są na głębinach naszego serca, wtedy może się wiele wydarzyć. Przestajemy się zajmować jedynie tą pierwszą warstwą naszego życia – warstwą naszych problemów, które nie są przecież sednem naszego życia. Sednem życia jest miłość, Bóg. Sednem życia jest wspólnota, do której Bóg nas posyła. Dziękujmy Bogu za tę Jego pedagogię. Dziękujmy za wszystko, co w nas uruchomił i za dobro, które nam ukazał. Dziękujmy pamiętając oczywiście o tym, o czym przypomina także swojej wspólnocie św. Paweł. Pamiętajmy, że jest w nas bieda, grzech, słabość; ale Bóg jest większy od tego wszystkiego. Jeśli przestaniemy się kręcić jedynie wokół siebie, a zaczniemy chodzić za Jego Słowem drogami Jego światła i Jego pragnień wobec nas, zobaczymy, jak bardzo to może być dla nas wyzwalające. Może dlatego właśnie Jezus, wskazując na siebie, powiedział: „Prawda was wyzwoli”. Jeśli skupimy się na Jezusie i będziemy przeglądali się w Jego Ewangelii, ujrzymy całą prawdę o sobie, a ta prawda będzie dla nas wyzwalająca.

W słowach dzisiejszej Ewangelii Chrystus również zaprasza nas do hojności. Przypomnijmy jeszcze raz słowa św. Pawła: „Kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera”. Kto jest skąpcem, ten będzie skąpcem również dla siebie. Kto nie potrafi sobie podarować czasu na modlitwę, nie potrafi podarować sobie czasu, by mieć go również dla innych. Człowiek skąpy podobny jest do kogoś żyjącego w swoim małym ogródku, którego płotki z dnia na dzień stają się coraz większe, a sam ogródek coraz mniejszy, aż w pewnym momencie mieszkaniec ogródka zostaje sam ze sobą, z tym wszystkim, co jest tylko jego biedą. Prośmy więc, aby skąpstwo nigdy nie zajęło naszego serca i umysłu. Szkicując na program na naszą codzienność Jezus wskazuje na trzy praktyki, które dobrze znamy: modlitwę, post i jałmużnę. Czytamy o nich zawsze w Środę Popielcową rozpoczynając okres Wielkiego Postu, ale również dla nas, kończących rekolekcje, wskazanie na te praktyki mogą być czymś niezwykle ważnym na dalszą naszą drogę życia. W każdej z nich bowiem chodzi o hojność i powierzenie się Bogu. Weźmy najpierw JAŁMUŻNĘ: tylko ten, kto wierzy, że dóbr Bożych nigdy mu nie zabraknie, potrafi się dzielić z innymi. Kto ciągle się boi, że ma za mało, że mu zabraknie, będzie wciąż skupiony na sobie. Jałmużna natomiast leczy ze skupienia na sobie. Jest szkołą dzielenia się, ale przede wszystkim szkołą wiary w to, że Bóg nas naprawdę obdarowuje i że nigdy nie zostawi nas bez swoich darów. Jałmużna więc jest przede wszystkim aktem wiary. Jałmużna w naszym życiu, podobnie jak w czasie ćwiczeń rekolekcyjnych, może oznaczać dzielenie się czasem: takie dzielenie się czasem, by czas był wypełniony miłością wobec innych, by nie zachowywać go tylko dla siebie. Miłość jest zawsze pierwsza. Kiedy byliśmy tutaj na rekolekcjach, nie byliśmy grupą egoistów, którzy przez osiem dni zajmują się sobą, ponieważ postanowili na osiem dni uciec – i to im się udało – ze swojej codzienności. Przyjechaliśmy tutaj również z myślą o tych, do których wracamy. Bo im bardziej „inwestujemy” w siebie, tym lepiej funkcjonujemy wśród innych. Im bardziej pomożemy sobie, tym bardziej będziemy mogli pomagać innym. Dzielmy się więc teraz tym, co otrzymaliśmy, bo otrzymaliśmy nie tylko dla siebie, ale również dla innych. MODLITWA to drugi znak hojności i wiary. To rzeczywistość, która jest znakiem, że Bóg jest zawsze pierwszy. Umiejętność dawania czasu na modlitwę oznacza, że umiem tracić czas dla Boga. Trzeba sobie umieć powiedzieć codziennie: „Chcę stracić czas dla Boga”. Trzeba umieć czas stracić, by móc go zyskać. Ktoś, kto w swoim skąpstwie uważa, że traci czas, gdy się modli, w pewnym momencie zauważy, że nie ma już czasu na nic. Ktoś, kto potrafi z hojnością tracić czas na modlitwę, zauważy, że ma czasu coraz więcej na ważne sprawy i spotkania. Na tym polega Boże rozmnażanie darów. Bóg jest centrum. Jest Panem czasu naszego życia i prowadzi nas ku temu, co jest codziennością naszego życia. Trzecia praktyka, o której Jezus dziś nam mówi, to praktyka POSTU. To praktyka dla wielu z nas wcale nie łatwa. Zawsze z ogromnym poruszeniem słucham – tak ja sam, jak inni kierownicy duchowi – Waszych próśb, kiedy w czasie rekolekcji prosicie o post, że chcecie podjąć post, że go potrzebujecie. A potem przychodzicie i dzielicie się tym, ile ta praktyka pobożna daje wam wolności, że owocuje ona dla modlitwy większą przestrzenią wolności wewnętrznej. Temu właśnie służy post, by uwalniał w nas nasze piękne wnętrze. Prośmy więc dobrego Boga, abyśmy potrafili również poprzez praktykę postu uznawać, że źródło naszego piękna jest w Bogu. Bo wtedy, gdy podejmując jakieś wyrzeczenie doświadczamy naszych granic, jeszcze mocniej uświadamiamy sobie, jak bardzo potrzebujemy Boga i że to On jest w nas źródłem wolności. Wracamy do naszych domów, ale nie wracamy sami. Wracamy z Tym, który nas nieustannie prowadzi, wracamy z Jego Słowem. Niech Jego Słowo będzie jak chleb, którego nigdy nie zabraknie w naszej codzienności.

ks. Krzysztof Wons SDS