Ta strona używa plików Cookie. Korzystając z tej strony zgadzasz się na umieszczenie tych plików na twoim urządzeniu
Język polskiJęzyk polski
pin ul. św Jacka 16, 30-364 Kraków
clock

Sekretariat czynny:
9:00 -12:00 | 14:00 -17:30 | 18:00 -19:00

pinclockphonemailmail

ul. św Jacka 16, 30-364 Kraków

Sekretariat: 9:00 -12:00 | 14:30 -17:30 | 18:00 -19:00

Strona główna

 

up-arrow

Homilia na podsumowanie X edycji Szkoły Wychowawców Seminaryjnych

W święto św. Andrzeja Boboli - 16 maja 2024 r. - ks. Krzysztof Wons SDS odnosząc się do fragmentu Ewangelii J 17, 20-26 podsumował dwuletnią drogę formacyjną kapłanów i braci.

Prezentujemy nagranie oraz pełny tekst homilii:

Homilia w przeddzień zakończenia Szkoły Wychowawców 2019-2021
16 maja 2024, kaplica CFD w Krakowie
Święto świętego Andrzeja Boboli, prezbitera i męczennika Ap 12, 10-12a; J 17, 20-26

 

Bracia i Siostry, Najdrożsi

Pozwólcie, że moja predicatio będzie osobistą collatioz Wami, Słowem podzielonymw naszej wspólnocie Szkoły, w której przeżyliśmy razem dwa piękne lata. Blisko nam do siebie, bliżej niż dwa lata temu. Zbliżył nas do siebie Jezus, Jego Słowo, zbliżyły nasze codzienne spotkania na Eucharystii, na lectio divina, na wykładach, warsztatach, na rozmowach osobistych, na dzieleniu osobistych zmagań, cierpień, zbliżyła nas do siebie troska o wychowanków. Bliskość, ta ludzka i duchowa, to jeden z piękniejszych owoców naszej wspólnoty Szkoły. Tym chętniejpodzielę się z Wami z bliska Słowem, bo w tym domu – Domu Słowa od ponad 25 lat doświadczam, że nic tak głęboko i trwale nie zbliża do siebie osoby, jak wspólne zasłuchanie w Słowo.

 

Starałem się pobyć, pomieszkać na stronicy dzisiejszej Ewangelii. Wejść niejako do jej środka. Oczami duszy i wyobraźnią serca wszedłem do Wieczernika. Widzę tam Piotra, bliskiego nam brata, z którym przeszliśmy wspólnie szmat drogi, widzę jego młodszego brataAndrzeja, który mu pomógł spotkać Jezusa, widzę umiłowanego ucznia odpoczywającego na piersi Jezusa, widzę każdego z Jedenastu. Każdy jest inny, ale wszyscy wykąpani w miłości Mistrza, czyści dzięki słowu, które wypowiedział do nich (por. J 15, 3)

 

Wszyscy.Jedenastu. Nie ma już z nimi Judasza, który, wiemy od Ewangelisty, wyszedł wcześniej, w środku wieczerzy;wyszedł, gdy wszedł w niego szatan, wyszedłz bólem samotności, z rozdartym w sercem pozbawionym więzi; nie pozwolił się pokochać, pochwycić przez Słowo, wykąpać w Miłości, ogrzać w niej; nie potrafił być jedno z Mistrzem, ze sobą, z braćmi, wszedł w niemiłosiernie zimną noc i zamknął za sobą drzwi, przez które wiernie odprowadzał gopromień światła Wieczernika. Jedyne światło, które mu towarzyszyło tej nocy i nigdy nie opuściło. On zaś, skurczony w sobie, tłumiący tęsknotę za więzią z Jezusem, pozostał dla siebie bez miłosierdzia.

 

Tak mi go żal, że nie został. Widzę łzawiące oczy Jezusa, który Go bardzo kochał inie mógł siłą zatrzymać, właśnie dlatego że go kochał. Zrobił dla niego wszystko co mógł. Umył mu nogi, dał mu święty chleb na drogę, aby miał siłę wrócić, odprowadził Go miłującym wzrokiem do drzwi. Chciał by został. Nie pozostał. Jezus natomiast pozostał jedno z nim.

 

Wszechmocna Miłość jest bezbronna wobec tych, co nie chcą Jej przyjąć. Tak mi żal, że nie słyszał pożegnalnej mowy Jezusa. A przecież trzy lata temu tak mocno się Nim zauroczył, zachwycił. Jak mi żal, że nie słyszał, jak Jezus nazwał go swoim przyjacielem, tak samo jak pozostałych, i że go wybrał; nie on, syn Szymona Iskarioty Go wybrał, aleto on jest wybranym Ojca w Jezusie, od założenia świata, i takim nieodwołalnie pozostanie. Nie usłyszał także tego, że Jezus przekazał mu wszystko, co otrzymał od Ojca i że cokolwiek wydarzy się w czasie jego ciemnej nocy, żeby pamiętał zapewnienie Mistrza: JA JESTEM. Nie słyszał tego i wielu innych słów nie usłyszał. Zamknął za sobą drzwi Wieczernika, jak zamyka się Biblięprzed czasem. Piotr i pozostali, słuchali i usłyszeli.

 

Tyle razy czytałem tę stronicę janową. Kiedy dzisiaj wszedłem do Wieczernika, poczułem jak nigdy, że wchodzę w momencie najświętszym. Panowała głęboka cisza. Jedenastu bez ruchu. Wszyscy zasłuchani.Trwała modlitwa. Jezus rozmawiał z Ojcem. „Proszę za nimi… i nie tylko za nimi proszę. Jezus rozmawiałz Ojcem o Piotrze, o jego bracie Andrzeju, o Zebedeuszach, o nas, o wszystkich, których nam powierzył. Także o Judaszu, nie mam wątpliwości, że także o nim rozmawiał z Ojcem. I że pamiętał o nim, także wtedy, gdy konał na krzyżu, gdy modlił się do Ojca: „Przebacz im...”

 

Usiadłem w Wieczerniku przy Piotrze, żeby mi pomógł usłyszeć przeżycia Jezusa, podobnie jak jemu pomógł wcześniej umiłowany uczeń. Jezus modlił się do Ojca za Piotra i pozostałych, chociaż wiedział, że wszyscy Go zostawią. Powiedział im o tym. Ale powiedział także, nigdy nie jest sam, nigdy. Jest z Nim Ojciec. Tylko więź z Ojcem pozwoli Mu przetrwać piekło zgotowane Mu przez ludzi. Nie tylko przetrwać. Przetrwa nie przestając kochać, tych, którzy Go zostawią, zdradzą. Nie przestanie być jedno z nimi.

 

Skąd taka miłość? Z więzi z Ojcem. Dla nas niewyobrażalnej. My Go zostawiamy, zapieramy się, tak samo jak zaparł się Piotr, porzucamy, a On z nadzieją modli się za nas, o więź, jaką On przeżywa z Ojcem. Pomyślałem o Piotrze. Miał szczególne doświadczenie Ojca. Przechowywał je w sercu jak najświętszą relikwię. Było to pod Cezareą Filipową. Wskazałby nam dokładnie miejsce,gdzie całym sobą poczuł w sobie bicie serca Ojca. Objawił mu wtedy swego Syna. Doświadczenie było tak silne, że wyznał Jezusowi coś, czego od siebie nigdy, nie był by zdolny powiedzieć : „Ty jesteś, Mesjasz, Syn Boga żywego”.

 

Teraz słyszy jak Jezusczule rozmawia z Ojcem. Prosi Go ciągle o to samo.Aby stanowili jedno. Dla Piotra, dla Jedenastu, dla mnie, dla nas, dla tych, do których nas posyła. Byśmy byli jedno. Zacząłem pytać w sercu, myśląc o nas, o tej Szkole, onaszej posłudze: o co chodzi z tą jednością tego wieczoru? O co chodzi Jezusowi w modlitwie za nas - dzisiaj, gdy domyka się czas formacji, jak niegdyś domykała się formacja.

 

Dlaczego tak usilnie powtarza, „aby byli jedno”? Pięć razy powtórzył „jedno”. Tak żarliwie o to się modli się, błaga Ojca (erotao)  właśnie teraz u końca naszej dwuletniej, wspólnie przebytej drogi. Jakby chciał nam powiedzieć, że to jest najważniejsze co mamy w sobie zachować. Pantes – wszyscy bez wyjątku. Jakby w tym jednym słowie chciał zawrzeć wszystkie inne słowa usłyszane podczas dwóch lat formacji.

 

Starałem się uwolnić od znanych mi już interpretacji, które podpowiada egzegeza tekstu. Czułem, że „JEDNO”jest słowem kulminacyjnym w mowie pożegnalnej Jezusa, najważniejszym testamentem pozostawionym na koniec naszej dwuletniej formacji. „Jedno” – to słowo (od heis) jest niezwykle dynamiczne - kryje w sobie „ruch do”, dynamikę, penetrację „do”, oznacza „zjednoczenie” w określonym celu. Chodzi o coś najważniejszego, o jakiś najważniejszy skutek. Chodzi o coś, co uczyni nas skutecznymi w człowieczeństwie, w powołaniu, w posłudze.

 

Szukałem więc słowa, które wytłumaczy, przeczyta, spenetruje mi tę usilną prośbę Jezusa do Ojca o to, abyśmy byli „jedno”. Cały czas w głowie i sercu wracało mi słowo „więź”, które kryje w sobie jakąś niewyrażalną tajemniczą bliskość,intymność, palące pragnienie miłości. tajemniczą zażyłość jaką Jezus przeżywa z Ojcem, Jednorodzony w łonie Ojca (por. J 1, 18).wiecznie i niezmiennie zwróceni ku sobie twarzą w twarz. Gdzie jest więź, tam jest jedno w myśleniu, odczuwaniu, w działaniu. Jakie piękne życie, powołanie, misja: zawsze „twarzą w twarz”.

 

Jezus jest jedno z Ojcem,  „twarzą w twarz”, dlatego jest jedno ze sobą, ze swoją misją i jedno z uczniami. Jest jedno ze Sobą, z Piotrem, ze wszystkimi (pantes), ponieważ jest jedno z Ojcem. Jest scalony:jedno ze Sobą samym, ze swoim powołaniem, ze swoimi uczniami -neoprezbiterami, bo jest jedno z Ojcem, w intymnej więzi z Ojcem. Jest jedno ze swoimi uczniamii wtedy gdy jedno myślą z Nim, ale jest też jedno z nimi, gdy go nie rozumieją, jest jedno, gdy Go odrzucają, gdy Go opuszczają, jak Judasz w środku Wieczerzy Pańskiej, jedno, gdy się Go zapierają jak Piotr. Ta silna więź pomimo wszystko jest możliwa dzięki więzi z Ojcem. Dzięki tej więzi, nigdy nie zwątpił w swoją tożsamość, że jest umiłowanym Synem Ojca, nigdy nie zwątpił, że Ojciec ma w Nim upodobanie.

 

Moje kryzysy w powołaniu, w misji, w relacjach z braćmi mazawsze swój początek w zaniedbaniu więzi z Nim. Jeśli nie przeżywam dnia „twarzą w twarz” z Nim, wtedy nie potrafią być „twarzą w twarz” ze sobą, z braćmi.  Kiedy oddalam się od Niegooddalam się od siebie, oddalam się od braci, oddalam się od powołania. Pracuję, trudzę się, ale nie widzę Jego twarzy. Wszystko staje się obce, bez więzi.

 

Kiedy jestem blisko Niego, jestem także blisko siebie samego, i wtedy bliska jest mi moja posługa, bliscy bracia, bliskie jest mi moje kapłaństwo i konsekracja. Kiedy natomiast zaczynam być jednotylko zewnętrznie, formalnie, poprawnie, kiedy formalizuje się moje słuchanie Słowa, moje sprawowanie sakramentów, moja modlitwa, wszystko zaczyna być formalne. Owszem prawdą jest, że pracuję, nawet dosyć solidnie. Ale „postawienie prawdy przed miłością jest istotą bluźnierstwa” (S. Weil).

 

Wtedy, muszę to sobie powiedzieć, odejście jest tylko kwestią czasu: albo odejście zewnętrzne, publiczne, jak odejście Judasza z Wieczernika, albo odejście wewnętrzne, jak odejście Piotra, który owszem pozostał, ale szedł za Jezusem z daleka; wtedy zaparcie się Mistrza, braci, siebie było kwestią czasu: zaparł się, że Go zna, zaparł się, że zna braci, zaparł się siebie samego, zaparł się tej miłości, bez której tak naprawdę nie potrafił żyć, nie wiedział co z sobą zrobić, dokąd pójść.

 

Głód więzi i pragnienie by być z Nim i braćmi jedno, najbardziej przeżył w swoim odejściu. Błogosławiona wina. „Każde oddzielenie jest więzią” (S. Weil) W swoim odejściu odkrył, że więź, jedno z Nim, ze sobą, z braćmi, jest darem. Jego powołanie i jego powrót jest darem. Wszystko wymodlone przez Jezusa, wyproszone u Ojca. Powiedział to osobiście Piotrowi: „Prosiłem za Tobą, aby nie ustała Twoja wiara” (Łk 22, 32).  

 

O tym jednym u końca dwuletniej formacji nie wolno nam zapomnieć. Jedno z Nim, jak Jezus jedno z Ojcem, jest strategiczne i decydujące. W prośbie Jezusa ukryty jest ważny szczegół. Ten szczegół będzie decydował o skuteczności naszej formacji – własnej i innych. Jest prosi, byśmy stanowili jedno „jak (kathos) Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie”. Uważajmy, byśmy nie popełnili fundamentalnego błędu pedagogicznego. Jezus nie mówi do nas: bierzcie przykład ze Mnie i z Ojca, z naszej więzi. Formacja budowana jedynie na przykładach, na pouczeniach, na wyjaśnieniachnie jest skuteczna, nie działa,albo działa jedynie zewnętrznie, formalnie, jak zadziałała w życiu ucznia, który odszedł, bo nie pozwolił się kochać.

 

Kiedy Jezus prosi za nami „aby wszyscy stanowili jedno jak (kathos) Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie”, nie chce, byśmytraktowali więź Jezusa z Ojcem jako moralny przykład do naśladowania. Nie chodzi o zewnętrzne naśladowanie. Wciąż za dużo tej zewnętrzności w Kościele, w przeżywaniu powołania, w formacji, w pełnieniu urzędów. Chodzi o to, byśmy mieli te same myśli, te same uczucia, dążenia, które są w Jezusie. Chodzi o wewnętrzne upodobnienie się do Niego, aby stawała się w nas żywo obecna więź Jezusa z Ojcem i aby dzięki temu świat uwierzył, aby nasza wiarygodność pomogła uwierzyć tym, którym służymy.

Lecz takie przeżywanie więzi z Ojcem i Synem zakłada wewnętrzny proces, na który trzeba się otworzyć. Nie jest on owocem jedynie naszych wysiłków. Greckie kathos („jako”, „jak”), nie oznacza w tym wypadku porównania: „jak ja, tak i wy”. Wyraża przyczynowość.

Więź Jezusa z Ojcem nie jest jedynie dla nas przykładem. Jest przyczyną, źródłem naszej więzi. A to oznacza, że będziemy zdolni do tej więzi, jeśli sami przylgniemydo Niego i otworzymy się na Jego miłość,  jeśli będziemy z Nim zjednoczeni. Jezus wie, że tylko wtedy będziemy potrafili żyćjedno z Nim, ze sobą, z powołaniem, z braćmi.

Jeśli dzisiaj, po dwu latach formacji jesteśmy bardziej jedno ze sobą i z naszym powołaniem, jeśli jesteśmy bliżej siebie samych i bliżej nam do swego powołania, bliżej di naszych wychowanków, bliżej do Kościoła, to dlatego że zbliżyliśmy się bardziej do Jezusa, a z Nim do Ojca, zaczęliśmy przeżywać siebie, powołanie, relacje w bliskości z Nim, „twarzą w twarz”.

Przyczyna i skuteczność naszego powołania i misji jest jedna, nie ma innej: życie twarzą w twarz z Ojcem i Synem. O takie życie wołajmy do Ducha Świętego, Ducha Ojca i Syna. Prośmy o łaskę Pięćdziesiątnicy w naszym powołaniu do posługi formatora.

Amen.